Piękno spadających liści, czyli wiersze o jesieni

Choć jesień nie wszystkim kojarzy się dobrze, to jednak jest to jedna z piękniejszych pór roku. Wielu znanych poetów chętnie pisało o jesieni. Wiersze o jesieni są bardzo różnorodne – od wierszy lekkich do wierszy ponurych (z przewagą tych drugich). Każdy z tych utworów posiada niesamowity klimat – z pewnością warto jesienią zatopić się w czytaniu wierszy o tej porze roku. Poniżej prezentuję Wam  wybór najpiękniejszych wierszy i wierszyków o jesieni autorstwa najwybitniejszych polskich  poetów.

 

 

"Listopad" Jan Brzechwa

Złote, żółte i czerwone

opadają liście z drzew,

zwiędłe liście w obcą stronę

pozanosił wiatru wiew.

Nasza chata niebogata,

wiatr przewiewa ją na wskroś,

i przelata i kołata,

jakby do drzwi pukał ktoś.

W mokrych cieniach listopada

może ktoś zabłąkał się?

Nie, to tylko pies ujada.

Pomyśl także i o psie.

Strach na wróble wiatru słucha,

sam się boi biedny strach,

dmucha plucha-zawierucha,

całe szyby stoją w łzach.

Jakiś wątły wóz na szosie

ugrzązł w błocie aż po oś,

skrzypią, jęczą w deszczu osie,

jakby właśnie płakał ktoś.

Mgły na polach, ciemność w lesie,

drga jesieni smutny ton,

przyjdzie wieczór i przyniesie

sny i mgły, i stada wron.

Wyjść się nie chce spod kożucha,

blady promyk światła zgasł,

dmucha plucha-zawierucha,

zimno, ciemno, spać już czas.

 

„Odlot szpaków" Stanisław Pagaczewski

Halo, czy biuro LOT-u?

Kasa biletów do samolotów?

Tu mówi szpak.

Proszę? Ach tak, prawdziwy szpak!

Nie człowiek,

lecz ptak.

Chodzi o to,

że zbliża się koniec lata,

a o tej porze

ochotę mamy na podróże do ciepłych części świata,

za jakieś ciepłe morze...

Ile będą kosztować bilety?

Co pani mówi? O RETY!

To przecież fura pieniędzy!

Prawdę mówiąc, nie mamy ani złotówki,

bo skąd by szpaki miały wziąć tak wielką ilość gotówki?

Jeśli się jednak zgodzicie, to zapewnić was mogę,

że będziemy pięknie śpiewały, i to przez całą drogę.

To będzie nasza zapłata

za bilety lotnicze do ciepłej części świata.

Zgoda?

Dziękuję bardzo w imieniu szpaczego stada.

Aha, czy będziemy miały w drodze co jeść?

Mówi pani, że wszystko w porządku?

To ślicznie,

raz jeszcze serdecznie dziękuję. A więc do jutra!

CZEŚĆ!

"Kapuśniaczek" Julian Tuwim

Jak wesoły milion drobnych wilgnych muszek,

jakby z worków szarych mokry, mżący maczek,

sypie się i skacze dżdżu wodnisty puszek,

rośny pył jesienny, siwy kapuśniaczek.

Słabe to, maleńkie, ledwo samo kropi,

nawet w blachy bębnić nie potrafi jeszcze,

ot, młodziutki deszczyk, fruwające kropki,

co by strasznie chciały być dorosłym deszczem.

Chciałyby ulewą lunąć w gromkiej burzy,

miasto siec na ukos chlustającą chłostą,

w rynnach się rozpluskać, rozlać się w kałuży,

szyby dziobać łzawą i zawiłą ospą...

Tak to sobie marzy kapanina biedna,

sił ostatkiem pusząc się w ostatnim deszczu...

Lecz cóż? Spójrz: na drucie jeździ kropla jedna,

już ją wróbel strząsnął. Już po całym deszczu.

"JesieniąMaria Konopnicka

Jesienią, jesienią

sady się rumienią:

czerwone jabłuszka

pomiędzy zielenią. 

Czerwone jabłuszka,

złociste gruszeczki,

świecą się jak gwiazdy

pomiędzy listeczki.

- Pójdę ja się, pójdę

pokłonić jabłoni,

może mi jabłuszko

w czapeczkę uroni! 

- Pójdę ja do gruszy,

nastawię fartuszka,

może w niego spadnie

jaka śliczna gruszka!

Jesienią, jesienią

sady się rumienią;

czerwone jabłuszka

pomiędzy zielenią.

 

"Pani JesieńZofia Dąbrowska

Przeszedł sobie dawno 

śliczny, złoty wrzesień... 

Teraz nam październik 

Dała pani jesień... 

Słono takie śpiące, 

coraz później wstaje, 

Ptaszki odlatują, 

hen, w dalekie kraje. 

W cieniu, pod drzewami 

cicho śpią kasztany, 

każdy błyszczy pięknie, 

niby malowany. 

Lecą liście z drzewa 

różnokolorowe, 

te są żółto – złote, 

a tamte – brązowe. 

Jeszcze niby ciepło, 

słonko świeci, grzeje... 

aż tu nagle skądejś 

wichrzysko zawieje. 

Chmur wielkich deszczowych 

nazbiera, napędzi... 

tak się pan listopad 

nauwija wszędzie.

"Jak nie kochać jesieni" Tadeusz Wywrocki

 

Jak nie kochać jesieni, jej babiego lata,

Liści niesionych wiatrem, w rytm deszczu tańczących.

Ptaków, co przed podróżą na drzewach usiadły,

Czekając na swych braci, za morze lecących.

Jak nie kochać jesieni, jej barw purpurowych,

Szarych, żółtych, czerwonych, srebrnych, szczerozłotych.

Gdy białą mgłą otuli zachodzący księżyc,

Kojąc w twym słabym sercu, codzienne zgryzoty.

Jak nie kochać jesieni, smutnej, zatroskanej,

Pełnej tęsknoty za tym, co już nie powróci.

Chryzantemy pobieli, dla tych, których nie ma.

Szronem łąki maluje, ukoi, zasmuci.

Jak nie kochać jesieni, siostry listopada,

Tego, co królowanie blaskiem świec rozpocznie.

I w swoim majestacie uczy nas pokory.

Bez słowa na cmentarze wzywa nas corocznie.

 

„Jesień” Krzysztof Kamil Baczyński

Drzewa na wieczną jesień schodzą w szare parki

przez pastelowe chwile przegniłej pogody;

w zamglonych nocach dni kucające o zmrok;

czai się pustą twarzą niebo bez obłoków.

Rano... znowu się budzę w przekroplonej ciszy,

sen odrasta w powiekach napęczniałych męką,

Szarość tańczy po szybach pajączkami pyłu,

pokój się wpół unosi na ugiętych rękach

i sennie mi spogląda w rozproszone oczy...

Rano... w szum odbiegają myśli już odległe

i ty odpływasz w zachód mgieł odeszłym...

ulice wchodzą oknem, blade bezobliczem,

szorstką powierzchnią bruków w szyby mgłami spierzchłe.

Dzień się prześliźnie długim, lepkim ślizgiem

aż spłynie wieczór gęsty z szarych tapet

i westchnie jesień odległych pociągów wysapem,

Szarość pokoi podpali się zgniłą purpurą chryzantem.

W nocy pies we mgle szczeka,

rozpruwa szwy ciszy

i czkawka echa kaszle z przegniłych płuc podwórz.

Nie chodź po zwiędłym zmroku, lepiej okno otwórz:

przestrzeń powiewa w usta gorzką, wonną jesień. 

"Wspomnienie" Julian Tuwim

Mimozami jesień się zaczyna, 

złotawa, krucha i miła, 

To ty, to ty jesteś ta dziewczyna, 

która do mnie na ulicę wychodziła. 

Od twoich listów pachniało w sieni, 

gdym wracał zdyszany ze szkoły, 

a po ulicach w lekkiej jesieni 

fruwały za mną jasne anioły. 

Mimozami zwiędłość przypomina 

nieśmiertelnik żółty - październik. 

To ty, to ty, moja jedyna, 

przychodziłaś wieczorem do cukierni. 

Z przemodlenia, z przeomdlenia senny, 

w parku płakałem szeptanymi słowy. 

Księżyc z chmurek prześwitywał jesienny, 

od mimozy złotej majowy. 

Ach czułymi, przemiłymi snami 

zasypiałem z nim gasnącym o poranku, 

w snach dawnymi bawiąc się wiosnami, 

jak ta złota, jak ta wonna wiązanka. 

 

„Jesienne liście” Julian Tuwim

Z tym jesiennym wiatrem

tańczą sobie liście,

tańczą sobie tańczą

czerwone złociście.

 

Z tym jesiennym wiatrem

odtańczą daleko,

i nie skończą tańczyć,

aż za siódmą rzeką.

 

Aż za siódmą rzeką,

Aż za siódma górą,

Aż je śnieg przykryje

Grubą, białą chmurą

„Październik” Ewa Szelburg-Zarembina

Październik chodził drogą

w wyrudziałym kaftanie,

drzewom włosy malował

jesiennymi farbami.

 

Dobierał im kolory

odpowiednio twarzowe

jaskrawo-żółte klonom

osikom - malinowe.

 

Wystroił je paradnie

ale w tym cały kłopot,

że im wkrótce rozkradnie

wszystkie barwy listopad.

 

„Jeż” Apolinary Nosalski

Krótkie nóżki, długi ryjek,

ostre kolce ciało kryją.

Ach, cóż to za groźny zwierz?

To jest jeż, malutki jeż.

Węszy noskiem w lewo, w prawo,

to pod listkiem, to pod trawą,

gdzie się kryje dobry łup.

Drepcze mały jeż – tup, tup.

Drepcze poprzez lasu gąszcze,

łapie myszy, węże, chrząszcze...

Gdy zimowe przyjdą dni,

zagrzebany w liściach śpi.

 

„Hafciarka jesienna” Hanna Zdzitowiecka

Hafciarka jesienna

Tu – złoty liść. Tam rudy blask

i srebrny mech na śliwie.

Otwieraj oczy i patrz! Patrz!

Barwami cię zadziwię.

 

W złotym szeleście stoi klon

i szumi jak muzyka.

A złoto, poszum czyjeż są?

Toć pana Października.

 

„Jesienny pociąg” Dorota Gellner

Stoi pociąg na peronie -

żółte liście ma w wagonie

i kasztany, i żołędzie-

dokąd z nimi jechać będzie?

 

Rusza pociąg sapiąc głośno.

Już w przedziałach grzyby rosną,

a na półce, wśród bagaży,

leży sobie bukiet z jarzyn.

 

Pędzi pociąg lasem, polem

pod ogromnym parasolem.

Zamiast kół kalosze ma,

za oknami deszcz mu gra.

 

O, zatrzymał się na chwilę!

Ktoś w wagonie drzwi uchylił

potoczył w naszą stronę

jabłko duże i czerwone.

„Jesień” Jan Brzechwa

O, jakie rzewne widowisko:

Czerwone liście za oknami

I cienie brzóz, płynące nisko

Za odbitymi obłokami.

 

Pies nie ujada. Zły i chory

Omija cienie października,

Na tykach ciepłe pomidory

Są jak korale u indyka,

 

Na babim lecie, zawieszonym

Między drzewami jak antena,

Żałośnie drga wyblakłym tonem

Niepowtarzalna kantylena,

 

Rzednąca trawa, blade dzwońce,

Rozklekotane późne świerszcze,

I pomarszczone siwe słońce,

I ja – piszący rzewne wiersze.

 

„Jesienna zaduma” Jerzy Harasymowicz

Nic nie mam

Zdmuchnęła mnie ta jesień całkiem

Nawet nie wiem

Jak tam sprawy z lasem,

Rano wstaję, poemat chwalę

Biorę się za słowa, jak za chleb

Rzeczywiście, tak jak księżyc

Ludzie znają mnie tylko z jednej

Jesiennej strony

Nic nie mam

Tylko z daszkiem nieba zamyślony kaszkiet

Nie zważam

Na mody byle jakie

Piszę wyłącznie, piszę wyłącznie

Uczuć starym drapakiem

Rzeczywiście tak jak księżyc

Ludzie znają mnie tylko z jednej

Jesiennej strony

 

 

Opracowała : Małgorzata Świtała